Dojechaliśmy. Drugie piętro starej kamienicy w centrum. Wysokość mieszkania 4m.Gospodyni przyjeła nas miło. Nasz wujek jest jej gosciem może już piętnasty raz.
Pani mieszka z dorosła córka. Obie doskonale mówią po polsku chociaż w Polsce były zaledwie kilka razy. Polska rodzina z pokolenie na pokolenie pielegnuje polski język i tradycje. Córka uczy nawet polskiego w przedszkolu .
Po ekspresowym zainstalowaniu się w nowym lokum pojechaliśmy na lotnisko.Trzebabyło przed poniedziałkowym odlotem sprawdzić skąd lecimy i czy są nasze bilety.
Lotnisko wyglada jak bardzo ładny dworzec kolejowy. W środku kasy i moze z pięć osób. W sąsiednim budynku odprawa..może z 10 osób. Ciekawe , jakim samolotem polecimy skoro tak ma ło pasażerów. Tym będziemy martwić się potem. Teraz jedziemy do centrum a właściwie na cmentarz Łyczakowski - kluczowy punkt programu zwiedzania dla wszystkich polaków przyjeżdzających do Lwowa.
Po raz kolejny w drodze zauważyłam ,że kierowcy jeżdzą jak chcą, a piesi muszą pokornie czekać na szansę przejścia przez ulicę.
Na cmentarzu zabytki. Opowaidać mozna by wiele ale najlepiej samemu zobaczyć.
Smutna historia polskich Orląt..i skandaliczne potraktowanie przez ukrainców ich szczątków i pamięci o nich. Zrobili tam śmietnisko i zakazali wstępu rodzinom. Dla pełnego efektu pozamykali teren tworząc na miejscu cementownie i kilka innych zakładów. I dopiero w 89' światło dzienne ujrzały pomniki odsłonięte w czynie społecznym przez polskich budowlańców.