Cały spacer po starówce w towarzystwie niezliczonych par młodych, zakończyliśmy w jadłodajni przypominającej bar mleczny. Tam pani w białym fartuchu i białej szpiczastej czapce nałozyła nam na talerze co chcieliśmy i skasowała nas na 135 UAH. W sali obok towarzystwo, średnia wieku 50 lat urządziło sobie biesiadę z głosnym huralnym śpiewaniem. Była to jakaś ukraińska piosenka składająca się conajmniej z 40 zwrotek.
Potem podobne biesiady widziałam jeszcze conajmniej dwa razy.
Po obiedzie postanowiliśmy pojechać do domu..pomyliliśmy tramwaje i pojechaliśmy na pętlę i z powrotem. Było wesoło i nikt sie tym nie przejął.
po powrocie padlismy jak muchy. Biorąc pod uwagę całonocną podróz autobusem i zwiedzanie. Zwlekliśmy się po 4 godzinach na obiadek przygotowany przez gospodynię. Potem udaliśmy się na wieczorny spacer po Lwowie.