Rano wstalismy..
wsi tatarska, wsi spokojna, wsi wesoła...niczym sielanka..:)))
w każdym razie ogarneliśmy się i na marszrutkę....czyli busik -do Sudaka.
W Sudaku na aftowagzał..przesidliśmy się na marszrutkę, która jechała do Kriepost ( twierdzy genueńskiej) Jedziemy, jedziemy ..ale kiedy wysiąść? w marszrudce już taki tłum ,że szpilki nie wbijesz..
No i jak tu się pytać...zresztą chyba nam było wszystko jedno..przecież jak pojedziemy za daleko ..to wrócimy..przecież nigdzie się nam nie śpieszy.
No i pojechalismy... za daleko.. aż do Nowego Światu.
Wcale nie żałowaliśmy bo droga była bardzo ekscytująca... Kręta droga wśród gór..wąska i stroma.. tak stroma momentami ,że autobusik ledwo na jedynce z wyjącym silnikiem sunął do przodu a chwilami się zatrzymywał ,że miało się wrażenie jakoby zaraz miał zacząć zjeżdzać do tułu...Jak na wesołym miasteczku.
Dojechaliśmy.. co prawda nie tam gdzie chcieliśmy ale autobus się zatrzymał i dalej nie jechał więc wysiedliśmy. Alejką wśród reliktowych sosen Stankiewicza, doszliśmy nad morze. Widoki ..cudne..
Ponieważ nie zamierzaliśmy się kąpać byliśmy trochę nie przygotowani..ale co tam dla nas, w końcu każdy majtki miał.. więc kąpać się można.
Na plaży można było wynająć roerek wodny ze zjeżdzalnią i baldachimem.. Super ..można wypłynąć na może i pozjeżdzać do morza... cała impreza po 80 UAH za godzinę. czyli jakieś 40 zł.
Jeśli chodzi o plażę.. to tłum.. teraz doceniamy uroki Słonecznej Doliny. Tam mało ludzi ..dużo miejsca..spokój..